10.07.2015 Cap d’Haitien
Obudziła nas o 8:30 obsługa przynosząc śniadanie. Trza było zjeść na łóżku , bo stołu w pokoju nie było. Zbieranie się zajęło nam 2 godziny. Wsiedliśmy w tap-tapa i za 45 htg podjechaliśmy do centrum. Kierowaliśmy się w stronę dworca Caribe Tours na rogu Rue 27 i A. To na samym końcu dzielnicy kolonialnej. W dotarciu pomogła nam lokalna pani., która potem próbowała nas nagonić do znajdującego się obok hotelu po 150 usd. Bilety na autobus do Santiago de los Cavalleros kosztują po 25 usd + po 20 usd opłat granicznych. W standardzie opłaty to 3 usd Haiti i 10 usd Dominikana. 7 usd to przycinka. Autobus odjeżdża o 8:00 i ma jechać 5,5h.
Niestety Haiti jest podstępne: ja i Pola mamy biegunkę, Ania nie ma , bo Ania może jeść jak chora krowa, bo połyka jakieś tajemne olejki oregano i nic nigdy jej nie jest z żołądkiem. Dziś nie jedliśmy prawie nic. Pola się zmusiła na gotowany ryż oraz na chrupki chleb, który mamy jeszcze z Polski , Genek pije tylko wodę, leży bez tchu i nie je nic , natomiast Ania luzak zrobiła pranie , opędzlowała cały rum z colą i wyjadła cały obiad Poli i Genka.
Znajduje hotel Uniwersal Fils na Rue 17 obok katedry. Nocleg 1000 htg. To pierwszy normalny hotel na wyjeździe za normalną cenę. Ma to samo co jest w hotelu do inostrańców , tylko kosztuje 2 , 3 razy mniej.
Mieliśmy dziś w planie obejrzenie Cytadeli zbudowanej przez Francuzów jakieś 20 km od miasta , ale nie zobaczymy. Nikt nie ma na to siły. Cytadela jako jedyny obiekt Haiti jest wpisana na listę Unesco. Jedzie się koło 40 min tap-tapem potem godzinę podchodzi z buta pod górę ok. 750 m npm, ze 2 godziny zwiedza i wraca. Wycieczka na ok. 6h.
My się snujemy po mieście. Jest znacznie ładniejsze od stolicy , czystsze i kulturalniejsze. Centrum stanowi katedra oczywiście francuska. Trochę czasu spędzamy w porcie , trochę nad morzem.
Haiti jak zombie wyssało z nas całą energię. + 38 oraz totalny syf i smród robią jednak swoje. Wracamy o 17 do hotelu i padamy. Haiti to kraj dla ludzi o stalowych nerwach i drewnianych sercach. My wymiękamy. Wszyscy mamy już dość. Rzadko, kiedy opuszczam kraj z uczuciem ulgi, ale tu tak jest. Francja dała Haiti wolność , ale zabrała godność. Jednak lepiej chyba było być dalej kolonią , niż bez sensu się wybijać na niepodległość , tylko po to by potem płacić za nią dawnym właścicielom takie ciężkie miliony. Murzyn zrobił swoje , Murzyn może odejść , ale Murzyn musi dalej płacić. To zasady francuskiej postkolonialnej dyplomacji. Haiti potrzebuje międzynarodowej pomocy – ale przede wszystkim Haiti potrzebuje odzyskać to co bez sensu płaciło Francuzom przez ponad 100 lat , ale tego nie odzyska… bo Francuz tego co wyłudził, nie odda. Francuz będzie zachęcał by zapłacili to inni , najlepiej za jego pośrednictwem , by jeszcze mógł na tym przyciąć. Haiti umiera , a papież się modli za jego godną śmierć. Haitańczykom zostaje tylko wiara w woo-doo… A Obama dalej rozdaje karty…
Jutro Dominikana.