02.07.2015
Warszawa – Bavaro
1:30 koniec pakowania, 4:00 pobudka , 4:45 autobus 148 na lotnisko , 7:20 wylot do Monachium, 9:05 przylot, 14:45 wylot do Punta Cana, 1:20 przylot , 4:00 meldujemy się w hotelu, 5:00 padamy.
Generalnie było tak:
1. Plecaki ważyły 17,5 kg Genka; 13,5 kg Ani; 2 kg Poli + 2 bagaże podręczne ok. 10 kg.
2. Na lotnisku w Warszawie dostaliśmy tylko bilety do Monachium. Lecieliśmy Embraerem 190 w liniach Lotu. Za free była tylko woda i batonik Prince Polo.
3. Na lotnisku w Monachium okazało się że do Dominikany leci z tego samolotu z 10 osób. Musieliśmy czekać ponad 3h aż otworzą punkt Condora by dostać kartę pokładową. Zakupy w bezcłówce niemożliwe. Potem się okazuje ze w sekcji C już po odprawie paszportowej jest drugi punkt Condora i tu należało odebrać karty i tu czekać, a nie w sekcji D. Brak dobrej informacji. Zwiedzamy trochę lotnisko pijemy oczywiście piwko no bo to Bawaria – piwko 4,20 euro…
4. Samolot Airbus 330-200 jakis przedpotopowy z kiepskimi fotelami bez kompa. Uu nie dobrze Pola będzie się nudzić. E nie będzie jest sporo dzieci z Dominikany , więc zabawa trwa w najlepsze. Dają 2 ciepłe posiłki i do woli napoje piwka typu warsteiner. Obsługa dominikańska. Polaków około 50. Lot mija powoli dłuży się i dłuży. Dają w czasie lotu karteczki które trzeba wypełnić w sprawie wjazdu dla oficera imigracyjnego i w sprawie towaru dla celnika. Pytania proste.
5. Zmieniamy czas o 6 godzin w tył. Ciemno się zrobiło o 19:30. Lotnisko z sala odpraw w kształcie stodoły krytej słomą. Trza kupić opłatę turystyczną po 10 usd , pola też. Karteczki oddaje się oficerowi o nic nie pyta , wbija pieczatkę i już do karuzeli. Potem celnik macha ręką i już jesteśmy. Można wymienić dolary po 37,5 peso za dolary, ale nie warto bo normalny kurs to 44,7. Bankomatu nie uświadczyłem.
6. Z Punta Cana do Bavaro turystów gettowych wiozą podstawione autokary. Nam taksówkarze proponują za 20 usd , ale olewamy ich. Idziemy ze 200 metrów do ronda , gdzie jest przystanek busików zwanych tu gua-gua. Podjeżdża jakiś , jedziemy do najbliższego miasta tu przy rondzie przesiadka w innego gua-gua. Płacimy dolarami. Spoko przyjmują nawet reszty wydają w peso. Płacimy łącznie 2 razy po 3 dolary i po ok. 1h jazdy jesteśmy w Bavaro. Nasz hotel next nivel jest w samym centrum miasta. Boss już na nas czeka. Kupuje piwko Presidente 0,65l za 4 dolary i na dziś starczy. Zmieniamy jeszcze pokój na taki co zamiast fana ma klimę , bo bez klimy tu się nie da jest +30.
03.07 Bavaro
Spało się dobrze choć Anię napadł jakiś karaluch. Ania ma zapalenie rogówki i gania z bandażem na lewym oku.
Idziemy na spacer po okolicy. Zaczynamy od podebrania kasy. W czwartym bankomacie się udaje ,bo ma symbol że czyta z czipa nie z paska. Przycinka 195 peso za pobranie plus przewalutowanie powoduje że peso wychodzi mi po 0,94 zł. Przy wymianie dolarów w kantorze wyjdzie 0,84 zł przy założeniu dolar 3,78 zł i 44,7 peso na dolara.
Ze dwie godziny schodzi się na kupnie prepaida Orange. Mam jakiegoś ale jest tylko net , nie ma nr telefonu.. 3GB = 325 peso
Robimy pierwsze zakupy: piwo w sklepie 90 peso , woda mala 15 peso , duża 30 peso , ceny zbliżone do polskich. Piwo przy kupnie jest otwierane wkładane w papierową torbę i na gwint ma zakładaną chusteczkę + nakładane 2 kubki plastikowe. To taki lokalny folklor. Towary lokalne amerykańskie lub europejskie , samochody japońskie , znak szczególny brak przednich blach. Okolica spokojna , nikt nas nie zaczepia nikt od nas nic nie chce , Dominikana to myśle że taki odpowiednik Tajlandii. Kąpiemy się w naszym hotelowym basenie. Host zawozi nas na plażę przy jednym z pięciogwiazdkowych hoteli – gett. Mury zasieki , druty kolczaste , strażnicy z karabinami, hotel ze 3 km na 3 km mysle że ma ze 2000 pokoi.. Jak lecieliśmy z nimi samolotem to słyszeliśmy że trzeba uważać by z palmy nie spał kokos na głowę i podstawa to wbić się w dobrą knajpę co daje dużo żarcia. No i po mieście kompletnie nie ma po co chodzić bo tam nic nie ma. Ewentualnie można sobie wykupić jakąś wycieczkę z hotelowego biura podróży. Ludzie tam przebywający znają inną Dominikanę niż ona faktycznie wygląda. Może to i lepiej…
Nas plaża nie powala , są palmy jest biały piasek , jest ciepła lazurowa woda z niską falą i piaszczystym dnem , ale czegoś nie ma…
Jakiś gość podwozi nas do wyjścia z hotelu to dobry kilometr. Jemy jeszcze pyszne buritos po 120 peso i padamy. Upał był dziś straszliwy, ale nie padało. Dopiero koło 18 zrobiło się normalnie. Wracamy do naszego noclegu. Po zmianie pokoju na klimatyzowany i dodaniu taksy chyba 16% nocleg wyszedł po 2200 peso. Drogo ale śpimy tu jeszcze 2 noce. Jutro zwiedzamy dalszą okolicę.