Mulhacen - najwyższy szczyt europejskiej części Hiszpanii , wyższy od Pico de Aneto najwyższego szczytu Pirenejów o 75 metrów i niższy od najwyższego szczytu Hiszpanii - Teide z Kanarów o ponad 200 metrów pozostaje od ponad 11 lat w sferze moich niezrealizowanych marzeń....
Chciałem na niego wejść ot tak sobie. Był koniec kwietnia i akurat z Anią zwiedzaliśmy Andaluzję. W Granadzie było prawie +30 i straszliwa lampa , złapaliśmy stopa i podjechaliśmy do Prodollano, w około 30 minut pokonując prawie 2000 metrów różnicy wysokości. Upal zelżał... Nic sobie z tego nie robiliśmy , załozyliśmy co cieplejsze ciuchy - czytaj polara i 3 podkoszulki i radośnie szliśmy dalej. Oczywiście nie mieliśmy ani kurtek , ani czapek , ani rękawiczek , ani żadnego sprzętu do zimowej wspinaczki... jedyne co mieliśmy to młodość, kompas i mapę w skali 1:40000. Wiedzieliśmy , że na Veletę 3396 prowadzi asfaltówka, która prawie podchodzi pod Mulhacen i następnie spada do wiosek Alpujarra wspinając się na ponad 3000 m npm i będąc tym samym najwyżej położona przelotową drogą w Europie dostępną dla samochodów. Chcielismy pierwszego dnia dojść do schroniska Caldera , następnego wejść na Mulhacen i zejść do Bubion. Nie wpadliśmy jednak na to , ze jeżeli w Granadzie położonej na ok. 600 m npm jest +30 i piekna lampa, to w górach będzie ponad 2 metry śniegu i droga w całości zasypana. Później okazało się , że 3 dni temu skończył się tam sezon narciarski... Śniegu było naprawdę sporo , do tego mocno wiało. Idąc w tempie 1 krok na 1 minutę przekroczyliśmy górną stację wyciągu i wspinaliśmy się mozolnie na Veletę , drugi co do wysokości szczyt Sierra Nevada. Brakowało naprawdę niewiele...kilkadziesiąt metrów w górę... a jednak tak dużo. Plecak był bardzo ciężki... Kompletnie opadłem z sił. Decyzja... wracamy. Ani powrót do górnej stacji wyciągu zajął z 10 minut , mi ponad 30... Stacja oczywiście nieczynna. Tak zwanym cudem udaje nam się wejść do środka i rozłożyć karimaty na podłodze sterowni.. tak sam z siebie leżąc na glebie podskakuje na dobre 50 cm w górę i to raz za razem.... Oj cos mi chyba zaszkodziło... Noc jednak udaje się przetrwać... Rano odwrót całkowity... To co wczoraj pod wiatr ,w sniegu po pas i w górę robiliśmy ponad 6 godzin dziś w dół robimy w max 2 godziny. W Pradollano stop do Granady , stamtąd do Motril i dalej na W. Udaje mi się przeżyć... Jeszcze tu wrócę!!!