Mieliśmy wyjechać w sobotę, ale był ważny mecz, no i Ania też jakoś nastroju i siły nie miała. Jak się nie jedzie samolotem, czy pociągiem to można sobie pozwolić na leniuchowanie i wyjazd dopiero wtedy, gdy się chce, a nie wtedy gdy jest odlot.
Tym sposobem oglądam zwycięstwo nad faszyzmem , pakujemy się dopiero w niedzielę rano i plan jest taki by finał obejrzeć gdzieś po drodze już w otwartym kanale. Zabieramy ze sobą elfa, bo zapowiadają się deszcze a w elfie nadzieja że nas obwiezie w czasie i suchości przez te pustkowia.