Hollenstedt – Hombergen.
Rano wstaliśmy spokojnie , nikt od nas nic nie chciał, chociaż bliskość autostrady w osiągnięciu pożądanej głębi snu przeszkadzała. Rano korzystając z darmowego godzinnego netu uzupełniliśmy wpisy , trochę pogotowaliśmy i pobawiliśmy się na placu zabaw , Ania trochę poskrzeczała swoim zdartym głosem i ruszyliśmy przez Bramę i Osnabruck na Munster. Upał był tengi ponad 34 stopnie , jechało się Ani ciężko, po dwóch godzinach padła i leżała w cieniu jakieś półtorej godziny. Zaraz za Munster zmieniliśmy autostradę z zakorkowanej jedynki na czterdziestkę trójkę na Wuppertal, z której zjechaliśmy w Haltern na Wesel. Chętnych na stopa znowu brak. Wymarli, czy co?
Do Alpen jakoś szło, ale najpierw jakiś tajny objazd, bo zamknęli drogę z powodu wylewania nowej nawierzchni i trza było skorzystać z wszystkomającego telefona, by wskazał dobrą drogę, a potem przed Geldern zapaliła się kontrolka oleju… Trza było coś dolać, ale przezornie oczywiście nie mieliśmy co. Jeżdzilismy na Mobil 1 5W50, a tu takiego brak i to na trzech stacjach , na maxa co jest to 5W40, telefon do przyjaciela i słyszymy „lejcie cokolwiek byle zgasła ta kontrolka”. No to litr nalaliśmy. Kosztowało to 18 euro , czyli tyle co litr pożądnej gorzały, widać elf też człowiek i napić się musi. Wszystko przez ten upał. Ponieważ na zamocie straciliśmy ponad godzinę , wiadome było, że do celu nie dojedziemy. Trzeba było znaleźć inny cel. Padło na jeziorka Glabacher Bruch. Pięknie położone w lesie z jakimś stuletnim zamkiem. Z godzinkę kaczyliśmy wokół szukając jakiejś dobrej bojówki. Padło na parking przy Hombergen. Spokojnie się rozbiliśmy i poszliśmy nad jeziorko wypić spokojnie winko. Winko z Lidla okazało się jednak podstępne i Ania kwachowi odpuściła. Genek nie z takimi winkami radę sobie dawał więc i to zmógł. Atmosfera była naprawdę romantyczna. Z zamku dobiegały odgłosy koncertu na żywo z okazji urodzin jakiejś panny , co przed nazwiskiem ma pewnie von. Z knajpy obok dochodziły odgłosy wesela, a z namiotu chrapania Poli.
Gdyby nie afera z elfem pewnie w ogóle byśmy nie odkryli tak rewelacyjnego noclegu.