20.07 sobota
Ania zarządziła pobudkę na 7:00. W autobus 4 lub 9 i na dworzec , tu o 9:00 była marszrutka do Poti - 1h 10 min jazdy 70 km 6 lari/os. W Poti przesiadka na marszrutke do Zugdidi – wyjazd o 11:00 jechał 1h min 70 km 6 lari/os. W Zugdidi przesiadka na marszrutkę do Mestii odjeżdża jak się zapakuje jedzie 3h40min 20 lari/os 130 km. Droga cały czas asfalt. Na odjazd czekaliśmy ok. 1h. O 17 byliśmy na miejscu. Ze spotkaną w drodze czwórką Polaków z Krakowa , dzięki pomocy bardzo miłych ludzi z gdańska , co podróżują z 2 małych dzieci i mają wypożyczonego jeepa na Swanetię i podrzucili nam graty na camping. Pole 5 lari/os jest płasko , zielona trawa , dostęp do prądu i ciepłej wody oraz kuchni. Luz. Będziem tu spali ze 4 noce. Tak tu fajnie. Dogadaliśmy się z gospodarzem , co jutro wiezie na wycieczkę grupkę lokalsów co u niego śpią do Uszguli i zabierze nas na pragułkę. Start o 6 rano , powrót 6 wieczór , cena 40 lari/os.
Wszystko fajnie , ale dziś była mała przygoda. Jak wysiadałem z marszrutki w Zudgidi , to z kieszeni wysunął się portfel i upadł na podłogę – bardzo bola mnie plecy od tej opalenizny i jak go wkładałem do kieszeni , to nie chciało mi się nachylić , by włożyć go głębiej , włożyłem więc bylejak. Wychodzę z busa , zagaduje z tymi Polakami , co już siedzą w busie do Mestii , Ania z Polą gdzieś polazły , nagle patrzę nie mam portfela. W portfelu z 350 zł i karta do bankomatu oraz karta SIM do Ani telefonu. W te pędy za marszrutką , co wróciła na dworzec do Poti. Znajduję ją. Stoi pusta. Wchodzę , szukam , portfela nie ma. Nadchodzi kierowca. Też nic nie wie. Rzuca podejrzenia na milicjantów , co siedzieli przede mną. Ja wiem , że oni są niewinni , mam podejrzaną , albo lepiej wybawicielkę , co wychodziła ostatnia z busa. Jestem pewien , że jeżeli portfela nie ma w busie i nie zakosił go kierowca , to musi go mieć Ania. Wracam. Ania się cieszy. Wychodząc rzuciła okiem na podłogę i wychwyciła zgubę. Schowała w kieszeń i czekała na moją reakcję….