Czeski Krumlov 24.08. 2012
Dzień zaczął się radośnie: Ania odnalazła swój aparat foto , którego wczoraj wieczór nie można było znaleźć mimo , że szukaliśmy go z pół godziny – teraz był na wierzchu przykryty tylko ręcznikiem.
Poszedłem z rana do serwisu rowerowego i reanimowałem Poli rowerek – w końcu to nieodzowny element wyprawy i jeszcze trochę Poli posłuży. Ponieważ wymiana opony i dętki w tylnym kole kosztowała tylko 175 koron postanowiliśmy na zapas wymienić również oponę w kole przednim - dodatkowo rowerek został wyposażony w bagażnik typu torba zawieszany z przodu kierownicy. Oj teraz to Pola w nowych butach na podrasowanym rowerku ganiać będzie jak szatan. Pełnia szczęścia to zimny browarek , jaki czekał na mnie w lodówce , bowiem ten wypasiony hotel posiada cos takiego jak zbiorowa kuchnia , w której jest lodówka.
Do Krumlova pojechaliśmy autobusem – bilet 40 koron jedzie się pół godziny , bo to 28 km. Można dojechać również pociągiem , ale busów jest więcej.
Czeski Krumlov to miasto wpisane na listę Unesco - zachowane prawie bez większych zmian od czasów średniowiecznych , pięknie położone w podwójnej pętli , jaką zatacza tu Wełtawa, na wysokości około 450 m n.p.m. Miasteczko jest urocze. Zwiedziliśmy kościół św. Wita , rynek , uliczki , patrzyliśmy jak zawodnicy pływają na pontonach i kajakach po Wełtawie na torze przypominającym nieco rafting. Pola z godzinę bawiła się na placu zabaw , w dodatku dostała za dobre zachowanie nową koszulkę z krecikiem pasującą do rowerka więc wyglądała szałowo. Tu też kupiliśmy pamiątki z wycieczki. Sporą cześć dnia spędziliśmy na zamku górującym nad miastem. Zamek jest wielki wielostylowy z zamkowym teatrem i super wieżą, na którą udało nam się wdrapać – Pola weszła sama , z lochami , w których jest wystawa ceramiki i rzeźby nowoczesnej , z czterema dziedzińcami i podobnymi atrakcjami.
W Krumlovie je się bramboraki – coś na kształt placka ziemniaczanego z czosnkiem i ogórkiem lub trvdosina – czyli taką walcowatą bułkę pustą w środku , z miodem i cynamonem , a pije się piwko z lokalnego browaru z prawie 500-letnią tradycją.
Czas szybko zleciał. W busa i z powrotem. Zakupy w supermarkecie i spać.
Dworzec autobusowy w czeskich Budziejowicach jest zlokalizowany na dachu tego supermarketu – takiego cudaka jeszcze nie widziałem.
Jutro trzy możliwości: Brno , Bohumin lub Kędzierzyn – Koźle w zależności od pogody i nastroju.