06.08.2024 Ateny - Madryt
Leciało się 4h i nawet dało się spać. Przestawiamy o 1h zegarki w tył i idziemy szukać wypożyczalni Centauro, gdzie zarezerwowaliśmy coś na kształt fiata 500 za 90 zł na dzień. Bardzo tanio, więc pewnie będą kłopoty przy odbiorze. By dotrzeć do biura trza czekać na busika, co kursuje co 20 minut między terminalami i dowozi do centrali 2 km od lotniska. Sprawnie idzie. Kaucja 1100 euro plus 80 euro za benzynę jakbyśmy oddali niefull i czerwony fiacik na 20 dni jest nasz. Jedziemy w stronę miasta, gdzie w centrum mamy nocleg na 2 noce. Jedzie się ciężko, bo miasto duże, ruch też, a oznakowanie ulic tragiczne. Stwierdzamy, że nie da się koło noclegu zaparkować, więc wyjeżdżamy byle gdzie by zjeść śniadanie i że 3h się przespać w aucie. Znajdujemy jakąś zacienioną osiedlową uliczkę i przy białej linii idziemy chrapać. Biała za free, niebieska płatna, zielona rezydent, żółta służbowa. Trochę się mieszkańcy dziwią przechodząc koło naszego auta, ale nie budzą.
Wpadamy na pomysł by Fiata zostawić gdzieś na parkingu przy stacji metra i do hotelu pojechać metrem a jutro zwiedzać Madryt z buta. Tak też się dzieje
Pada na stację Begonia. Obok są, że 4 wysokościowce, że szkła i aluminium chyba jedyne w mieście. Blisko stąd też do stadionu Realu, czyli Santiago Bernabeu. Na metro bilet 1,90 euro, ale trzeba kupić kartę za 2,50 euro. Wystarczy jedna na naszą trójkę. Hostel w centrum nic niemający trochę bieda po tych greckich. Idziemy na parę godzin na spacer. Celem jest park wpisany na Unesco. Nawet fajny z dwoma stawami, fontanną, rzeźbami, zaułkami, itp. atrakcjami, ale czy warty Unesco? Moim zdaniem nie. Obok jest Prado, obok którego przechodzimy, odwiedzamy też Sol - główny plac miasta, plac św. Anny. Pola zjada churros z czekoladą, ja wolę piwko Mahou i tak mija ten długi dzień. Jutro też tu.