Siedem tygodni nie przeleciało tak szybko jak na poprzednich wyjazdach , głownie za sprawą Filipin , gdzie z tydzień czasu nam gdzieś się zmarnowało.
Tak czy siak to nasz drugi pod względem przejechanych kilometrów wyjazd po NZ , trzeci pod względem długotrwałości po N i, Ameryce Środkowej, natomiast pod względem wydanej kasy w przeliczeniu na dzień zdecydowanie najdroższy. Pod względem stosunku ceny do jakości oceniamy go dość nisko. Tu nr 1 to Gruzja i okolice.
Całość przeminęła dość spokojnie, jednak im bliżej było końca wyjazdu , tym większa była chęć powrotu, a to za sprawą Filipin , które nas kompletnie rozczarowały.
Prawda jest taka , że planu na Filipiny nie mieliśmy i chcieliśmy ją przeżyć spontanicznie. Rozwaliła nas pogoda z ciągłymi deszczami na północnym Luzonie , co zaskutkowało ucieczką na południe i pominięciem Kordylierów na które najbardziej się nastawialiśmy. Potem dobiła nas sprawa z zagubionym paszportem , trudności w przemieszczaniu się drogą lądowo-morską. Musieliśmy zmienić plan i wziąć samolot z Panay na Cebu , by odzyskać stracone dni i zdążyć na samolot powrotny odwiedzając wyspę Mindanao, z której zrezygnować nie mogliśmy.
Filipiny poza plażami, które nam się podobały nie mają nic więcej do zaoferowania. Nie ma tu zabytków , kiepskie jest jedzenie , infrastruktura turystyczna poza kurortami praktycznie nie funkcjonuje. Ceny poza cenami rumu są dość wysokie: noclegi , promy , samoloty , jedzenie , piwo. Brak inicjatywy wśród mieszkańców , tumiwisizm , olewka , aprobata otaczającego tubylców syfu – to kolejne minusy tego kraju. A beznadziejna stolica dopełnia kompletu.
Na Filipiny jednak trzeba jechać w sezonie turystycznym , przemieszczać się samolotami i poza Palawan, Bohol i Boracay się nie ruszać – czas spędzać w morzu , na plaży i w knajpach na imprezach , wtedy wrażenia z pewnością będą lepsze.
Plusem wyjazdu jest to że nikt nas nie napadł , nikt nas nie okradł , specjalnie nie chorowaliśmy – poza jednym przypadkiem. Pogoda nie była idealna. W Korei i Tajwanie było za gorąco i za wilgotnie , w Filipinach pierwszy tydzień cały czas padało , potem było OK. Pogoda w Japonii była jednak najlepsza.
Trasę zrealizowaliśmy nie do końca, choć jej szkielet nie uległ zmianie. W Korei zrezygnowaliśmy z Seulu i Strefy Zdemilitaryzowanej , w Tajwanie zbyt krótko byliśmy w górach , w Filipinach w górach w ogóle nie byliśmy.
Gdybym jeszcze raz miał jechać to na Japonie poświęciłbym tydzień dłużej , kosztem Filipin , a najprędzej w ogóle bym do Filipin nie jechał tylko był dłużej na Tajwanie i w Korei.
Tajwan nas najbardziej pozytywnie zainspirował – jest idealny dla nas.
Korea – może jest i OK , ale Jeju wydawało mi się że będzie ciekawsze.
Japonia – jest najlepsza , to jeden z najciekawszych krajów jakich byliśmy. Zdecydowanie za krótko byliśmy na Hokkaido. Kiepsko też rozwiązaliśmy Fuji – na ten szczyt Pola spokojnie by weszła , gdybyśmy wzięli nocleg gdzieś po drodze i wyszli jednak nie po północy , tylko koło 16.
Szlak na Fuji – to nr 1 tego wyjazdu. Super jest też Nara.
W Korei – szlak do Buddy w Daegu – kompletne pozytywne zaskoczenie.
W Tajwanie zdecydowanie Taroko.
W Filipinach – Bohol.
Wyjazdy generalnie nam służą. Genek stracił 2 kg , Pola 0,5 kg , ale Ania 3 kg przytyła , więc bilans mamy dodatni. I tak trzymać.
Dzięki wszystkim za śledzenie naszej wyprawy , za życzliwe komentarze i za inspiracje.
Następny wyjazd wakacyjny już za rok, z tym że nie będzie to już wyjazd tak długi. Wyjazdy wakacyjne będą jednak już od teraz krótsze, ale za to będzie ich więcej. Pojawią się też dawno nie ćwiczone wyjazdy: Genek i Ania , bez Poli. Pola przyszłe wakacje na pewno w pewnej części spędzi z koleżankami i kolegami na obozie harcerskim , judowym lub jeszcze jakimś innym. Ale do wakacji jeszcze rok , więc przed wakacjami na pewno jeszcze parę razy gdzieś wyjedziemy dalej lub bliżej.